środa, 25 maja 2016

" Tajemnica z Rio " - Prolog cz. 1

Wstałam z samego rana. Znowu obudził mnie dźwięk wiertarki. Miałam ogromną ochotę wsadzić sobie zatyczki do uszu, ale nie miałam na to czasu. Znając życie i tak będę spóźniona. Kto by się spodziewał? Ale, jakby nie patrzeć spóźnianie się jest normalne w Brazylii, a nauczyciele patrzą na to z przymrużeniem oka, z resztą jak wielu pracodawców. Minuta czy też godzina co za różnica? Ważne, że jesteś i możesz zarabiać dla nich kasę. Eh, kolejne odgłosy, tym razem młotka przerwały moje myśli. Już od dwóch tygodni w moim domu trwają remonty. W końcu, a może i niestety moi rodzice postanowili coś zmienić. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle może najwyższy czas zająć się tą ruderą, ale hałas jaki przy tym robią budowlańcy bardzo, ale to bardzo mnie irytuje. Ciężko mi się skupić na nauce, nie żebym się jakoś szczególnie uczyła, ale jednak. Nie potrafie usłyszeć swoich myśli. Ale najgorzej, gdy chce rozmawiać z koleżankami. Mówię wam, to nie możliwe. Leżałam na plecach i patrzyłam w sufit. Wciąż byłam na etapie pożegnania się z cieplutką kołdrą. Gdy już zdarłam ją z siebie, ociążała zwlokłam się z łóżka. Nie miałam nawet krzty chęci, żeby pójść do szkoły, ale fakt iż był to piątek podtrzymywał mnie na duchu. Nie stać mnie było jeszcze na żaden wysiłek. Było za wcześnie, więc nawet nie starałam się wysilać i przeciążać mój organizm, który ledwo poradził sobie z ustaniem na dwóch nogach. Darowałam sobie ścielenie łóżka. Zniechęcona podeszłam do szafy, w końcu musiałam coś na siebie założyć. To dobrze, że "obudziłam się" wcześniej, bo przez dobre pięć - dziesięć minut stałam w samej koszuli myśląc co wybrać. Ubrań miałam całą szafę, chodź i tak nie chodziłam w większości z nich, a mimo że ich nie chciałam to mama i tak potrafiła kupować ich więcej i więcej. Czasem się zastanawiam czy któreś z nich mnie zrozumie. Ostatecznie wzięłam czarne leginsy i luźną, białą bluzkę z czarnym napisem " Ceep  calm and be yourself". Nie lubiłam się szczególnie stroić. Szczerze to nawet zwykle było mi to obojętne w czym pójdę. Następnie rozpuściłam włosy i zrobiłam sobie taki mocy, ciemny makijaż jak lubię. Rysując ostatnią kreskę zobaczyłam kątem oka, że ekran mojego telefonu się zaświecił. Odłożyłam kredkę na miejsce i podniosłam go. Dostałam SMS od Lucy, mojej najlepszej przyjaciółki. Napisała, że nie wie czy przyjdzie do szkoły. Dlaczego? Chyba wiem, nie dziwie jej się od kilku tygodni Keysi wraz ze swoim "gangiem" nie daje jej spokoju. Nie mam pojęcia, dlaczego się tak do niej przyczepili, ale to wcale nie jest miłe. Ostatnio przed angielskim wylali na nią wiadro wody. Od góry do dołu była przemoknięta. Już nawet nie skomentuje tego, co stało się z jej makijażem, a nauczycielom wykręciła się mówiąc, że pomyślała, że dziś mamy śmigus dyngus, mimo że wypadał dopiero w sobotę. Ale nie mogła mnie tak zostawić. Bez wahania odpisałam: "Proszę przyjdź nie możesz okazać słabości". Schowałam komórkę do plecaka i złapałam za jego ramię. Zapakował go poprzedniego dnia, żeby oszczędzić sobie na to czas rano. Zeszłam na dół do jadalni, gdzie czekał na mnie już tata, który miał dzisiaj wolne. Wygodnie rozsiadł się na krześle i pił kawę. Dobrze, że nie dał jeszcze nóg na stół, pomyślałam. Tata nie wyglądał na szczególnie zadowolonego jak to bywało. Nawet nie do końca się jeszcze rozbudził, bo dopiero po chwili zorientował się, że stoję w drzwiach.
- Cześć - Przywitałam się nie chętnie i ospale
Rzuciłam plecak na podłogę i nie wyspana opadłam na krzesło. Widać po mnie, że mój mózg sobie smacznie śpi, a ja niej jestem jeszcze w stanie myśleć. Mogłam wcześniej położyć się spać. Przede mną na stole leżała gotowa jajecznica. Uwielbiałam wszystkie posiłki przygotowane przez tatę, powinien zostać kucharzem. Już ślinka mi ciekła na myśl o niej. Wzięłam pierwszy kęs, który niemal rozpłynął się w moich ustach. Delektowałam się smakiem świerzo przygotowanych jajek, kiedy tata zwrócił mi uwagę.
- O cześć Sky - Krzywo na mnie spojrzał - Skarbie, od kiedy je się jajecznice łyżką?
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Jaką łyżką? Spojrzałam na swoją rękę, wszystko było jasne. Trzymałam w niej... łyżke. Poważnie? Ale jak? Kiedy? Przecież brałam widelec, pomyślałam. Czyżbym była, aż tak roztrzepana, a raczej nieprzytomna? Wypuściłam ją i odsunęłam się z krzesłem trochę od talerza. Udało mi się trochę ocknąć, dzięki tej małej pomyłce.
- Taka nowa, um moda? - Starałam się delikatnie obrócić to w żart
- Ha ha - Zaśmiał się ironicznie - Ile spałaś? No przyznaj się bąblu.
Jak zwykle chciał mi trochę dokuczyć. On chyba też odzyskał humor, a przynajmniej na ten moment.
- Ej! Dobrze wiesz, że nie lubie jak mnie tak nazywasz. - Oburzyłam się - Mam 16 lat!
- Ach, no tak jesteś już taka dorosła - Westchnął i dokończył kawę
Odłożyłam łyżkę do zmywarki i sięgnęłam po widelec, uśmiechając się przy tym głupio do taty, ale on nie zareagował. Siedział tylko, ręce miał podparte na stole o łokcie i patrzył w okno. Nic nie było za nim ciekawego. Przy oknie kuchennym były drzwi, którymi można było wyjść na mały taras. Idealnie miejsce na rodzinne obiady, które i tak nie zdarzały się często, a poza tym tylko wysoki żywopłot z Tuji i mały ogródek. Tata wyglądał na solidnie zmęczonego. Pewnie znowu myślał nad nową książką. Johns, szef wydawnictwa, bardzo na niego naciska. Zbija na nim sporo kasy. Julian, tak nazywał się mój tata, był znanym, Brazylijskim pisarzem. Pisał głównie książki przygodowe
Były naprawdę dobre i popularne, szczególnie w stolicy, chociaż jak każdy wie, słynie z wielu imprez i hucznych festynów. Jednak wielu mieszkańców lubi raz na jakiś czas przeczytać coś krótkiego i lekkiego, jakie są niektóre książki mojego taty. Niektórzy snują swoje teorie, że może być jakimś krewnym Stephanie Meyer, autorki "Zmierzchu", ale poza nazwiskiem nic ich nie łączy. Chyba, że mój tata skrywa przede mną jakieś mroczne tajemnice. Haha, to przecież nie możliwe. W moim domu nie mamy żadnych sekretów, nic a nic. Już dawno dowiedziałam się wszystkiego o moich rodzicach. Poza tym " mroczne sekrety", sama się teraz z tego śmieję. Moja rodzina jest najzwyczajniejszą na świecie, a przynajmniej w całej Brazylii. Nie licząc tego, że są nadziani, ale po mnie raczej tego nie widać. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Tym razem już widelce. A wracając do książek mojego taty... Są świetne! Sama czasem je kupuje, gdy nie mam co czytać. Wypada wiedzieć o czym pisze twój własny ojciec. Jego szczególnie lubianą książką jest "Szczęśliwa gwiazda", która opowiada w sumie o jego życiu. Zmienione są imiona i niektóre sytuację. Skąd to wiem? Gdy byłam mała tata sporo opowiadał mi o swoim dzieciństwie, poza tym jak już mówiłam, nie mamy przed sobą tajemnic, a przynajmniej nie mieliśmy do czasu, aż skończyłam pierwszą gimnazjum. Tata wychował się w małej wsi Lunerio. Nie należał do bogatej rodziny, wszystko co teraz ma osiągnął poprzez ciężką pracę, dlatego zawsze mi powtarza " Pracuj ciężko, ucz soę dużo póki możesz, bo kiedyś nas zabraknie, a pieniądze nie spadną ci z nieba". Miał w tym trochę racji. Ale nie wiem skąd on zdobył takie umiejętności, bo szkoła do której chodził też nie była jakaś najlepsza. Nienawidzł przedmiotów ścisłych, za to jak nikt kochał polonistykę, chodź historia to nie jego mocna strona. Gdy miał dziewiętnaście lat wyjechał do Flamengo, miasta blisko Rio, gdzie studiował. Tam też poznał Holiday, moją mamę. Dziewczynę o długich, kruczoczarnych włosach i bardzo jasnych, błękitnych oczach, w których mój tata o mało nie utonął, jak to sam ujął. Była znacznie wyższa od niego, chodź on również nie należał do niskich. Opowiedział też na moje życzenie jak się poznali. A było to tak. Pewnego dnia moja mama poszła z swoją przyjaciółką do kawiarnii, gdzie spotkały jej chłopaka. Przyjaciółka ją przeprosiła i wyszła razem z nim. Moja mama została sama i rozmyślała o tym, jak kto jest mieć chłopaka, bo sama jeszcze go nie miała. W pewnej chwili jakiś chłopak, wysoki blondyn o fiołkowych oczach, zapytał czy może się dosiąść. Dopiero jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Gdy tylko spojrzała na niego, bez namysłu się zgodziła. Przedstawili się sobie, a potem zajęli się rozmową. Nawet nie zauważyli, kiedy minęły trzy godziny. Wymienili się numerami i stwierdzili, że muszą się jeszcze się kiedyś spotkać. No i spotkali nie raz. Zakochali się w sobie no i... Skończyli jako małżeństwo. Mama była dziennikarką. Wiele podróżowała, ale ja niestety nigdy nie mogłam z nią jeździć. Twierdziła, że nie mogę podróżować bo muszę zdobywać wiedzę, aby kiedyś robić to co kocham. Ostatnimi czasy przestała jednak wyjeżdżać, gdyż dostawała wiele reportaży, niedaleko domu. Zawsze była pogodna. Nigdy nie narzekała na pracę, bo to jej wymarzony zawód. Robiła to, co naprawdę sprawiało jej radość, tak samo jak tata. Z mamą nigdy się nie kłóciłam, zawsze byłyśmy zgodne... No prawie, bywały wyjątki, ale rzadko. Co innego z ojcem.  Gdy byłam jeszcze mała lubiłam jego towarzystwo, ale od kąd skończyłam czternaście lat rozmawialiśmy coraz mniej, a teraz prawie wcale. Twierdzi, że gimnazjum bardzo mnie zminiło, rzecz jasna na gorsze, ale ja tak nie uważam. Bardzo lubię siebie taką, jaka jestem i jaka się stałam. Naturalnie jestem blondynką o fiołkowych oczach, po tacie jak już możecie się domyślić, ale pod koniec trzeciej gimnazjum postanowiłam przefarbować włosy na niebiesko z kilkoma czarnymi pasemkami, żeby nikt nie wziął mnie za głupią blondynkę. Oczywiście nie podałam powodu tacie, nie chciałam go urazić. Rodzice mieli dla mnie mało czasu. Zawsze są bardzo zajęci. Obiady to jedyny czas, kiedy możemy, ale nie musimy się spotkać wszyscy razem. Dlatego obiady to u nas było święto. Mimo, że moja rodzina miała swoje wady to ją kochałam, bo kto ich nie ma.
- Sky? - Wyrwał mnie z zamyśleń tata - Sky żyjesz?
Położył ręke na moim ramieniu. Poderwałam się momentalnie. Zobaczyłam że już dawno zjadłam śniadanie, talerz był pusty, a ja tkwiłam nad nim z widelcem. Ciekawe ile trwałam w takim stanie zawieszenia.
- Zamyśliłam się - Odparłam
Wstałam od stołu i przełożyłam plecak przez ramię, wtedy do kuchni weszło dwóch mężczyzn w strojach roboczych, ale nie wyglądali, jak ci którzy zawsze tu przychodzą. Oboje mieli czarne włosy. Wyglądali na silnych.
- Dzień dobry - Przywitał się wyższy
Drugi stał cicho, do czasu aż "ten pierwszy sprzedał mu kuksańca w bok i coś do niego szepnął, ale nie byłam wstanie usłyszeć co.
- Dzień dobry, ym dzień dobry - Odezwał się rozkojarzony
- Dobry - Mruknęłam
Oboje patrzyli na mnie z grymasem, którego znaczenia nie byłam w stanie rozgryźć. Zgaduje, że nie bardzo mnie polubili i z wzajemnością...


-Jess



2 komentarze: